sobota, 14 października 2017

Deadwood (Serial), lata 2004 - 2006

Szukając w filmach o dzikim zachodzie drobiazgowej obyczajowości, niezłej scenografii, postaci i wydarzeń historycznych, warto skierować się w stronę serialu Deadwood. To realistyczna wizja gorączki złota Gór Czarnych, a zarazem perypetii setek pionierów, którzy w pierwszej połowie lat 70'tych XIXw., ruszyli na terytorium dzisiejszej Dakoty Południowej w poszukiwaniu szczęścia. Założyli owiane złą sławą miasteczko, gdzie nie obowiązywało prawo USA i do którego zjechało wiele ówczesnych sław dzikiego zachodu, jak Dziki Bill Hickok, Seth Bullock czy Calamity Jane. Serial składa się z trzech sezonów nakręconych w latach 2004 – 2006, a każdy sezon z dwunastu odcinków, co w sumie daje solidną porcję ponad trzydziestu godzin oglądania.
         Twórcą serialu jest David Milch, a autorem pilotowego odcinka Walter Hill, czyli reżyser, dla którego western to chleb powszedni. Na swoim koncie miał wtedy takie tytuły jak Straceńcy (Long Riders) z 1980, Geronimo z 1993r., czy oparty na fabule leonowskiego Za garść dolarów, film gangsterski Ostatni Sprawiedliwy (Last Man Standing) z 1996r. Ponieważ pilot wypalił – serial wyprodukowano z pełną parą. Oprócz Hilla za reżyserię odcinków odpowiada szeroka grupa reżyserów, spośród których najczęściej pojawia się nazwisko Eda Bianchi.
         Mamy tu do czynienia z szerokim wachlarzem ludzkich charakterów i pełnym przekrojem warstw społecznych, biorących udział w ujarzmianiu zachodu. Tym niemniej główny nacisk położono na mechanizmy powstawania nowomiasteczkowego społeczeństwa. Kształtowania się establishmentu, na który składały się zarówno dobrze sytuowane osoby ze wschodu, potentaci górnictwa jak i poszukiwacze przygód czy zwykli kryminaliści. Z drugiej strony nie dostajemy w serialu zbyt wielu scen sensacyjnych jak strzelaniny, pościgi czy napady. Więcej tu szemranych interesów i podrzynań gardeł, no i jak to w codziennym życiu bywa, bardziej emocjonujące wypadki zdarzają się rzadko – raz na kilka odcinków.
          Dobór obsady wydaje się trafiony w dziesiątkę. Spośród aktorów w oczy najbardziej rzuca się Ian Mcshane grający Alla Swearengena – właściciela burdelu Gem Theater, który to przybytek, niczym ratusz, stanowi punkt centralny miasta, a zarazem miejsce podejmowania najważniejszych decyzji dotyczących życia mieszkańców. All Swearengen przypomina postać opisywaną na kartach historii – jest charyzmatycznym brutalem obdarzonym ponadprzeciętną przenikliwością. Jest to typ człowieka, który na swoje barki bierze zarówno zawieranie skomplikowanych politycznych sojuszów, jak i ścieranie z podłogi plam krwi po zadźganych nożem nieszczęśnikach. Postać z krwi i kości i jeden z najlepiej rozpisanych bohaterów serialowych jakich miałem okazję oglądać.
         Swearengen to nie jedyna postać historyczna. W pierwszym sezonie pojawia się Dziki Bill Hickok (w którego wcielił się Keith Carradine), a wraz z nim Calamity Jane (świetnie zagrana przez Robin Weigert). Perypetie tej dwójki zupełnie nie przypominają obrazu wykreowanego przez klasyczne westerny. Szczególnie nadużywającej alkoholu Jane poświecono w serialu sporo miejsca, a Weigert gra we wszystkich trzech sezonach i w zasadzie pojawia się w każdym odcinku. Znaną postacią prawdziwego Deadwood jest też szeryf Seth Bullock – w tej roli wystąpił Timothy Oliphant (Hitman, serial Justified). To też bardzo ważna dla Deadwood postać i sądzę, że początkowo scenarzyści planowali poświęcić mu więcej stron w zeszycie, ale w naturalny sposób ten przywilej odebrał mu All, kradnąc show. W trzecim sezonie pojawiają się nawet bracia Wyatt i Virgil Earp – co faktycznie miało miejsce w prawdziwym Deadwood, choć z tego co czytałem Bullock umiejętnie zniechęcił słynnego szeryfa do pozostania w Black Hills i ten szybko wrócił do Dodge City. Także i w tym przypadku realizm, z jakim twórcy podeszli do kreowania postaci, da się we znaki osobom przyzwyczajonym do Wyatta Earpa spod znaku Henry Fondy, Kevina Costnera a nawet Kurta Russela. Poza tym pojawia się cała plejada pobocznych postaci, reprezentujących typowe dla westernowych realiów zawody i charaktery.
         Nakręcono trzy sezony Deadwood i wszystkie są dosyć równe. Trzeci sezon, choć bardzo ciekawy fabularnie, cechuje pewne wyczerpanie pierwotnej koncepcji, a tym samym stagnacja – być może to było powodem zakończenia serii na trzecim sezonie. Kolejną przeszkodą stał się niesławny strajk scenarzystów Hollywood, który na kilka lat sparaliżował serialowe produkcje. Dodatkowo w Deadwood koncentracja na perypetiach wąskiej grupy bohaterów, umiejscowionych w zasadzie w jednym miejscu (w kilku lokalizacjach, takich jak Saloon Swearengena, miejscowy Hotel, Sklep z narzędziami szeryfa, itp.) sprawiła, że zastępczy scenarzyści nie byli w stanie wyciągną z tego niczego więcej. Może gdyby serial nieco bardziej globalnie i terytorialnie podchodził do gorączki złota i sporu o Góry Czarne, gdyby oferował więcej plenerowej rozgrywki, więcej typowo westernowej akcji, więcej Indian (jak to było w pierwszym sezonie, gdzie mieliśmy walkę Bullocka z Indianinem w górach; napad na szwedzką rodzinę; czy morderstwo na złotonośnej działce) – łatwiej dałoby się zrobić z niego wielosezonowego tasiemca. Potencjał na pewno był.

         Nie mam zamiaru rozpisywać się o poszczególnych wątkach i postaciach, więc w tym miejscu po prostu powiem pass i dodam, że gorąco polecam sprawdzić serial osobiście, bo warto.

.


0 komentarze:

Prześlij komentarz